Bycie tatą nie jest oderwane od naszych życiowych doświadczeń. To, czym żyjemy na co dzień, znajduje swoje odzwierciedlenie w tym, jakimi jesteśmy ojcami. Myślę, że mam dotyczy to w takim samym stopniu. Przychodzi mi głowy choćby znajoma stomatolożka, która dzieliła się ostatnio tym, że różne rzeczy jest w stanie odpuścić, ale zęby synek umyte mieć musi. Dla mnie to zrozumiałe. Więc dzisiaj, z okazji Międzynarodowego Dnia Psychologa, chciałem zatrzymać się chwilę nad tym, co bycie psychologiem wnosi do mojego przeżywania ojcostwa.
Świadomość roli ojca
Ze studiów psychologicznych i lektury tekstów dotyczących czynników wpływających na rozwój dziecka wyniosłem silne przekonanie, że zaangażowana obecność taty jest bardzo ważna. Z jednej strony uruchomiło to we mnie refleksję nad tym, jakim ojcem chciałbym być w przyszłości i motywację do przygotowania się do tego. Z drugiej, w dużej mierze ukierunkowało moje zainteresowania naukowe i zawodowe właśnie na ojców i ojcostwo. Ta świadomość roli ojca we wspieraniu rozwoju dziecka (ale także w kontekście partnerskich relacji w związku) była i jest dla mnie swoistą siłą napędową do tego, żeby rangę tego ojcostwa w moim życiu podnosić. Nawet jeśli wzorce kulturowe i różne przekazy nie zawsze podprowadzają mnie do tego samego.
Motywacja do pracy nad sobą
Jak wspomniałem, za tą świadomością roli ojca szła motywacja do pracy nad sobą i sposobem budowania relacji z innymi. Innymi słowy – do przygotowywania się krok po kroku do tego ojcostwa, które było dopiero gdzieś w moich planach i marzeniach. Świadomość tego, że wobec nowych sytuacji (a bycie rodzicem z pewnością dostarcza wielu takich) jako ludzie zazwyczaj korzystamy z tego, co sami przejęliśmy od naszych rodziców i z wyuczonych (choć nie zawsze w pełni uświadomionych) schematów myślenia i zachowania mobilizowała mnie do tego, żeby temu ‘dziedzictwu’ się przyjrzeć. Zachować to, co cenne i wartościowe a przepracować i zmienić to, co mogłoby stanowić balast. Myślę, że wiele udało mi się tutaj osiągnąć i mam jakąś wdzięczność do siebie, że sobie na to pozwoliłem, ale także tym, którzy byli dla mnie w tym pomocą. A jednocześnie, domyślam się, że wiele razy jeszcze złapię się na tym, że powielam pewne zachowania, których powielać bym nie chciał. Ale tak myślę, że to też może być szansa związana z zostaniem rodzicem – okazja do rozwoju i pracy nad sobą. Bo spodziewam się, że rodzicielska codzienność dostarczy ku temu wiele okazji.
Refleksja
Z byciem psychologiem i naukowcem wiąże się dla mnie bardzo mocno skłonność do uważniejszego przypatrywania się rzeczywistości. Nie przechodzenia nad drobnymi rzeczami bez refleksji. Ot, choćby jak ostatnio podczas tych warsztatów dla ojców w szkole rodzenia. Wiem, że można się w tym zatracić, czyniąc życie innych dosyć uciążliwym i liczę, że nie stanie się to moim udziałem (pamięć słów mojej Żony, która stwierdziła kiedyś, że „chciała mieć męża, który będzie z nią dużo rozmawiał, ale bez przesady” jakoś trzyma mnie tutaj w ryzach. Chyba…). Cenię jednak tę psychologiczną refleksyjność, którą miałem okazję rozwijać w sobie podczas studiów i pracy zawodowej. Liczę, że jej nie zgubię i będzie dla mnie pomocna, gdy przyjdzie mi towarzyszyć moim dzieciom na różnych drogach ich życia. Ale też mojej Żone w jej macierzyństwie.
Praktyka
Dzięki temu, że jestem psychologiem i swoje zainteresowania umiejscowiłem w obszarze psychologii rodziny, mogłem przez kilka lat praktykować i pracować, współprowadząc zajęcia ogólnorozwojowe dla małych dzieci i ich rodziców, warsztaty dla rodziców i różne inne inicjatywy dedykowane dzieciom i rodzicom. Oprócz rozwoju zawodowego i jakiejś przyjemności związanej z tą pracą, doceniałem ją bardzo jako źródło wielu doświadczeń, refleksji i wiedzy, która z pewnością przyda mi się w przyszłości. Okazja do zetknięcia się z tak różnymi dziećmi, towarzyszenia im podczas rozszerzania diety, stawiania pierwszych kroków, czy wykuwania autonomii to dla mnie bezcenne doświadczenia. Więc mam też taką wdzięczność wobec tych rodziców, którzy jakoś dzielili się ze mną swoimi historiami, opowiadali o blaskach i cieniach ojcostwa oraz macierzyństwa, dawali sposobność do poznania ich dzieci. Obserwując tę różnorodność przeżyć i sposobów realizowania rodzicielstwa, miałem też okazję do przemyślenia tego, jakim ja chciałbym być rodzicem. Znów – pewne rzeczy zabierając dla siebie jako cenne inspiracje a inne zostawiając za sobą.
Presja
Zacząłem od różnych pozytywnych skutków bycia psychologiem i zdobywania wiedzy oraz kompetencji w tym obszarze dla przeżywania mojej drogi do ojcostwa oraz przeżywania pierwszego jego etapu. Ale mam też w sobie takie poczucie pewnego ‘obciążenia’, jakiejś presji. Paradoksalnie, właśnie z powodu tego wszystkiego, o czym napisałem powyżej. Że jakoś niosę w sobie taką obawę, że pomimo tej wiedzy, doświadczenia i umiejętności czemuś nie sprostam, popełnię błędy. Zapewne popełnię. Oby mniejsze niż większe. Ale myślę o tym w takim kluczu „szewca, co bez butów chodzi”. Że trochę głupio się chyba przyznać do jakiś wątpliwości albo porażek, występując w innych sytuacjach w roli eksperta. Pewną odtrutką na tego typu nurtujące mnie myśli były rozmowy z moimi koleżankami psycholożkami, z którymi prowadziłem wspomniane spotkania i warsztaty. Cenne było dla mnie to, że one, będąc psycholożkami i psychoterapeutkami z wieloletnim doświadczeniem, miały otwartość i gotowość dzielenia się różnymi trudnościami – w relacjach z dziećmi czy też z mężami. To było bardzo urealniające i ważne – świadomość, że wiedza i praktyka w tym obszarze mogą być pomocne, ale na pewno nie uchronią mnie same przez siebie przed wszystkimi rodzicielskimi wyzwaniami i trudnościami. Trochę mniej mi ta presja bycia idealnym tatą ciąży.
Na koniec przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl. Żeby zatrzymać się chwilę nad tym, jak bycie tatą wpływa na moje bycie psychologiem. I myślę sobie o tym, że osobiste doświadczenia, choć na razie skromne, ubogacają moją naukową refleksję oraz mogą być nieocenionym zasobem w kontekście pracy z innymi ojcami. Spodziewam się, że choćby tutaj, na tym blogu, wiele może się zmienić, gdy Franek już się urodzi. Podobnie, jeśli kiedyś dołączy do niego młodsze rodzeństwo… Rodzicielska codzienność może być źródłem wielu inspiracji. Zarówno naukowych jak i dotyczących praktyki zawodowej. Ale myślę też o tym, co w psychologii wiąże się z pojęciem generatywności, czyli przekazywania młodszym pokoleniom jakiejś ‘spuścizny’. I jakoś mnie to motywuje, żeby te moje naukowe i praktyczne działania, jakkolwiek nie zabrzmi to nieco górnolotnie, choć w drobnym stopniu pozytywnie zmieniały otaczającą mnie rzeczywistość. Żeby była dla moich dzieci dobrym miejscem do życia i rozwoju.