Fathers’ Skills #1: Poczucie bezpieczeństwa i ufność

Niezależnie od poprawy warunków na porodówkach i oddziałach położniczych, pierwsze dni i tygodnie to dla dziecka uczenie się życia w nowej rzeczywistości. Dźwięki, zapachy, światło – wszystko to jest teraz bardziej intensywne, bo doświadczane bezpośrednio (a nie przez chroniący brzuch mamy). Dziecko staje też przed wyzwaniami związanymi z nauczeniem się przyjmowania pokarmu, doświadcza tego, że jest mu mokro, za ciepło albo za zimno, że coś je uciska. Wszystko to wiąże się z poczuciem mniejszego lub większego dyskomfortu. I wtedy wchodzimy My – Rodzice. Cali na biało. My to znaczy my-Ojcowie także. Bo mamy skille, które mogą pomóc naszym dzieciom oswoić się z tą nową rzeczywistością, poczuć się w niej bezpiecznie i nabrać zaufania do siebie i do świata.

Po pierwsze, w początkowych miesiącach życia dziecka kluczowe są dla niego podstawowe potrzeby fizjologiczne – żeby było sucho, ciepło (ale nie za ciepło), spokojnie, nie za głośno, żeby nie było głodno. To w jaki sposób świat (czyli w pierwszej kolejności rodzice) odpowiada na te potrzeby, „mówi” dziecku o tym, jaki ten świat jest. Czy można spodziewać się w nim czegoś dobrego (pomocy, uważności, wrażliwości), czy raczej nie i spotykać je będzie ignorancja i odrzucenie. W ten sposób dziecko uczy się też zaufania do siebie i nabiera „przekonania”, że umie rozpoznać i zakomunikować (tak, na początku raczej płaczem i krzykiem, na „Kochany Tato, czy byłbyś tak miły i podał mi masło” przyjdzie jeszcze pora, ale to pierwszy krok 😉) swoje potrzeby. Dużo uwagi temu zagadnieniu poświęcał w swoich pracach Erik Erikson, jeden z czołowych psychologów rozwojowych XX wieku, podkreślając znaczenie tego, jak rodzice odpowiadają na potrzeby fizjologiczne dzieci dla ich dalszego rozwoju. Więc jako ojcowie możemy się od początku zaangażować w te codzienne rzeczy – w przewijanie, kąpanie, przebieranie, kojenie, pomoc przy karmieniu itd. Szanse na to, że nasze dziecko otrzyma to, czego potrzebuje są większe, gdy może liczyć na wsparcie dwóch osób. Jeśli wszystko jest na barkach naszych partnerek, to dosyć szybko może zabraknąć im sił, uważności i cierpliwości. [nie chodzi o to, żeby stać nad kołyską, czekając na najmniejszy grymas/ stęknięcie/ jęk – to, że dziecko zdąży doświadczyć, że coś jest nie okej i da nam znać to dla niego też ważne doświadczenie; więc nadgorliwość nie jest tutaj najlepszym rozwiązaniem]

Po drugie, to odpowiadanie na podstawowe potrzeby dziecka sprawia, że czuje się ono bezpieczniej. Jeśli buduje w sobie nadzieję na to, że nawet w trudnych sytuacjach (np. jak pieluszka będzie mokra albo brzuszek pusty) znajdzie pomoc, to czuje się spokojniejsze (też wolę mieć przełożonego, który jak pójdę do niego z jakimś problemem w realizowanym projekcie, to usiądzie, przegada i podpowie rozwiązania zamiast ignorować mnie i mówić „to twój problem, radź sobie sam”). To poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do nas jako ojców będzie procentować w kolejnych miesiącach i latach. Na przykład większą gotowością do eksplorowania i próbowania nowych rzeczy w naszej obecności (a więc do poznawania świata i uczenia się) czy też zaufaniem i spokojem, kiedy dziecko będzie miało zostać pod naszą opieką.

Po trzecie, jak już wspominałem, dziecko czuje się bezpieczniej w świecie, który jest przewidywalny. Nasz ojcowski spokój (o który może być nam prościej niż naszym partnerkom odzyskującym siły po porodzie i zmagającym się z huśtawką hormonalną połogu) to może być dla dziecka bezcenna rzecz. I okazja do zacieśnienia relacji, oswojenia się z naszym zapachem i dotykiem, dzięki czemu w przyszłości będzie czuło się w naszych rękach bezpieczniej. Ta przewidywalność to także rytuały i rytm dnia. W początkowych tygodniach życia dziecko dopiero uczy się rytmu dobowego i, oględnie rzecz mówiąc, nie rozumie koncepcji dnia i nocy oraz przypisania pewnych czynności do jednej z tych pór a innych do drugiej. Drobne rytuały (np. to, że o w miarę podobnej porze kąpiemy dziecko albo idziemy na spacer) wspierają to poczucie przewidywalności i pomagają uczyć się tego, że niektóre czynności następują w pewnych sekwencjach. [i znowu, nie chodzi o jakiś faszyzm i robienie wszystkiego z zegarkiem, pewna elastyczność też jest istotna; niemniej, jeśli dobrze idzie Wam takie organizowanie i strukturyzowanie codziennej rzeczywistości to jest to obszar, gdzie może to być przydatne]

I rzecz ostatnia, to wszystko, o czym pisałem powyżej będzie prostsze, jeśli zadbamy o siebie i nasze partnerki. O dostosowanie przestrzeni do potrzeb dziecka i naszych. O posiłki bez konieczności spędzania godziny nad garnkami (polecają się zaprawione wcześniej słoiki albo wspierający znajomi/ rodzina jako kryzysowe Uber Eats). O to możemy zatroszczyć się jeszcze przed porodem i warto to zrobić, żeby potem mieć więcej czasu i sił na ważniejsze sprawy.

Podsumowując, kompetencje związane z opieką nad dzieckiem (przewijanie, kąpanie, usypianie, przebieranie itd.) nie są negatywnie sprzężone z chromosomem Y, więc możemy być w to zaangażowani tak samo, jak nasze partnerki. Kwestia praktyki. To jest dla nas droga do budowania relacji z dzieckiem, do zapewnienia mu poczucia bezpieczeństwa i wspierania rozwoju jego ufności wobec siebie i świata. I fundament na kolejne miesiące i lata ojcostwa. Poniżej trzy propozycje jak o ten fundament zadbać.

1) Adekwatne zaspokajanie podstawowych potrzeb dziecka (bliskość, karmienie, przewijanie, kąpanie itd.).
2) Zapewnienie spokojnego i przewidywalnego otoczenia (przestrzeń, rytuały, rytm dnia).
3) Dbanie o wspólne chwile kontaktu i czułości (np. przy czynnościach opiekunczo-pielęgnacyjnych, masaż, kontakt wzrokowy).

2 myśli w temacie “Fathers’ Skills #1: Poczucie bezpieczeństwa i ufność

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: